Kanapa – czyli jak młodość opadnie

Czym jest prawdziwy związek. Czym jest takie prawdziwe budowanie silnego fundamentu. Tak chyba trzeba było by na problem popatrzeć z kanapy strony. Taki dobry patent sprzedany mi został parę dni temu. A wiec czy będąc z partnerem u boku, wizja starości na wspólnej kanapie, takie pozbawionej namiętności, bez łóżkowych fikołków. Takiej już z poznaniem się na wylot, przejściem wspólnie nie jednej drogi …przyniesie poczucie że raźnie wciąż będzie na tych pogiętych sofowych sprężynach? To jest dobre pytanie, bo dociera do głębokiego zrozumienia, że związek to przyjaźń. To bycie takim kumplem dla siebie nawzajem, takim towarzystwem w którym fajnie się przebywa. Ta kanapa to jeszcze dla mnie taki mały symbol bycia z siebie dumnym, ciągnięcia siebie nawzajem za gacie do góry. Oczywiście, żeby było jasne że to nie sam cukier, bo sofowa wizja to ciężka praca i mozolne docieranie się. To rozumienie siebie nawzajem, poznanie najciemniejszej strony i bycia oparciem, zarówno podczas dobrych życiowych decyzji jak i pomyłek i upadnięć. Nie ma znaczenia czy te przeszkody świadome czy nie. Każdy błądzić może, ale tylko związek oparty na głębokiej więzi a nie na cielesności może porażkę przemienić w cement, który jeszcze bardziej złączy dwa światy. Kanapa to też miejsce, gdzie jedno walczy o drugiego, trzymając czasem nawet za kostki, wyciskając ostatnie poty i łzy. Takie cieszenie się swoim towarzystwem kiedy siwy włos się zadomowi na głowie wydaję się jak romantyczna brednia rodem z domu Barbie i Kena bez genitali. Może i naiwnie to brzmi, ale wydaję mi się że jest to możliwe, że można kochać człowieka nie tylko za jego wygląd, ale też to co kryje się pod skórą. Myślę, że można znaleźć miłość dopasowanego do własnych prawdziwych potrzeb, choć z drugiej strony wizja samotnego siedzenia na kanapie nie jest taka straszna. Zawsze to lepsze niż przebywanie z kimś, kto daleki jest niczym fotel w drugim pokoju, gdzie główny sposób funkcjonowanie to nie wchodzenie sobie w drogę.